czwartek, 23 maja 2013

Park Jordana (Kraków)

Kilka dni temu wybraliśmy się na spacer do krakowskiego Parku Jordana. To chyba największy park dla dzieci w okolicy. Mnóstwo placów zabaw, baseniki do pływania różnymi sprzętami (m.in. dmuchanymi kulami), skate park, mnóstwo krętych ścieżek do spacerów. Niestety w ciepłe popołudnie duuuuużo ludzi i bardzo głośno, ale naszemu maluchowi to nie przeszkadzało. Dużym minusem jest to, co w Parku Jordana można kupić do jedzenia dla dzieci. Frytki, hot-dogi, zapiekanki, batoniki, słodkie, kolorowe soki i napoje, lody, popcorn, wata cukrowa... tłuszcz, cukier, konserwanty, barwniki... i właściwie tyle. Nie mówię, że ma tego całkiem nie być w takim miejscu (chociaż właściwie, czemu nie?), ale dobrze, gdyby był wybór. Pewnie - zawsze można zabrać z domu, ale czasem nie chce nam się taszczyć całego prowiantu, zwłaszcza, gdy na termometrze 25 stopni.
Dawno, dawno temu w Parku Jordana (który istnieje od 1889 roku) była mleczarnia - można było pewnie zjeść świeżutką bułkę i popić kefirem. To by pewnie się dzisiaj nie sprawdziło. Ale np. kolorowe kanapki, pyszne mrożone desery, sałatki owocowe, jogurty ze świeżymi owocami, domowe ciasta, a nawet choćby i pieczony kurczak z ziemniakami, surówkami i zdrowymi dipami. A wsztstko zapakowane tak, żeby można było dać do małej rączki i nie przeszkadzać w zabawie, spacerze... Rozmarzyłam się... Ale czy to jest niewykonalne? Dziwi mnie, że tyle się mówi o zdrowym żywieniu dzieci w szkołach, przedszkolach, a na takie miejsca nikt nie zwraca uwagi... Nie chciałabym, żeby odwiedzanie parków dla dzieci kojarzyło się mojemu synowi z fast foodem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz